Wylogowane życie to nie jest średniowiecze, narzędzia z kamienia, wyłączony prąd i klepanie patykiem o patyk. Jak widać, mam komputer, mam telefon komórkowy, mam profile na mediach społecznościowych. Więc na czym polegało to wylogowanie się? Czym się charakteryzuje? Jak się żyje po wylogowaniu? I jak wylogowanie wyglądało krok po kroku oraz co ułatwia wylogowanie się?
Życie przed wylogowaniem
Żeby zrozumieć jak zmieniło się moje życie, zacznijmy od opowieści jak wyglądało wcześniej. Byłem zwykłym, standardowym użytkownikiem elektroniki. Miałem w biurze komputer, miałem w domu laptopa, miałem też smartfona z którym nie rozstawałem się ani na chwilę. Posiadałem (i nadal posiadam) profile na Facebooku, Instagramie i Twitterze. Posiadam też Whatsapp i korzystałem z niego (oraz korzystam nadal).
Dzień wyglądał jak u większości osób. Pobudka, rzucenie okiem na telefon, zerknięcie na FB. Śniadanie, przy śniadaniu zerkanie na telefon, w trakcie dnia chodzenie z telefonem, zabawa z dzieckiem z telefonem, zasypianie z telefonem. I tak mijał dzień za dniem. Nie rozmawiałem dużo przez Messengera a na Facebooku tylko scrollowałem. Podobnie na Instagramie. Wiadomości przeglądałem scrollując Twittera. Patrząc z perspektywy czasu było to bezsensowne przesuwanie palcem po ekranie i na silę szukanie czegoś fajnego.
Telefon był dla mnie jak ręka, nie mając go przy sobie czułem się dziwnie, jakoś obco, tak jakbym nie zamknął mieszkania czy nie miał pewności wyłączenia kuchenki przed wyjściem z domu. Było to niesamowicie dziwne uczucie, którego wynaturzenia jestem świadom dopiero teraz. Wcześniej tłumaczyłem sobie „prowadzę firmę, muszę mieć kontrolę”, „pracuję online, muszę sprawdzać maile, jakby to było coś ważnego”, „muszę mieć kontakt z rodziną i znajomymi, jakby stało się coś ważnego”, ale to było tylko usprawiedliwianie siebie.
Przyszedł czas wylogowania się
Pewnego razu słuchałem Eksperta w Bentleyu i w którymś odcinku mówił o tym jak on korzysta z telefonu. Radził też, aby testowo na jeden tydzień usunąć aplikację Facebooka czy innych mediów społecznościowych z telefonu. Jak coś, to zawsze można zainstalować ponownie (mowa o usunięciu aplikacji, nie skasowaniu konta) ale to do tego jeszcze wrócę.
Kiedyś wieczorem, córka miała może 2 miesiące, leżymy w łóżku z żoną, gdzieś między nami śpi mała córka. Jest jeszcze wcześnie, spać się nie chce, TV nie włączymy przez lekko śpiące dziecko. Co więc robię? Scrolluję telefon. Wtem odzywa się żona do mnie słowami „odłożyłbyś ten telefon i zajął się córką”. Odłożyłem, zająłem się i na następny dzień poszedłem za głosem Eksperta w Bentleyu i wywaliłem aplikacje Facebooka, Instagrama i Twittera z telefonu. I tylko tyle. Cały czas oczywiście miałem przy sobie telefon, chciałem coś porobić, otwierałem menu szukając z przyzwyczajenia ulubionych aplikacji ale ich tam nie było. Odkładałem więc telefon.
I tak minął tydzień, miesiąc, kolejne miesiące aż jesteśmy dziś tu gdzie jesteśmy. Obecnie nie potrzebuję po pracy do niczego telefonu. Co więcej, gubię go co chwila. Wyobraźcie sobie, że po pracy jak go zostawiam w aucie to dopiero kładąc się spać często orientuję się że nie mam go w domu i muszę schodzić do auta. Przeleży tam od powiedzmy 15.00 do 22.00 a ja nie zorientuję się przez 7h że nie mam telefonu. I to nie raz czy nie dwa. W tym miesiącu zostawiłem go tak w aucie przynajmniej 5-6 razy. Telefon z będąc „drugą ręką” stał się czymś o czym zapominam. A wszystko zaczęło się od pierwszego kroku, czyli odinstalowaniu na tydzień aplikacji społecznościowych.
Jak wygląda teraz moje życie?
Budzi mnie nie budzik a córka. Rano po przebudzeniu nie zerkam na telefon bo często nawet nie wiem gdzie jest. Poranna toaleta i zabawa z córką gdy żona robi śniadanie. Później jedzenie i szukanie telefonu. Wyjście do pracy. W pracy telefon leży oczywiście koło komputera bo czasami ktoś zadzwoni. Z partnerami biznesowymi rozmawiam przez Whatsapp ale to wersję komputerową, przeglądarkową, posiadam. Na Messengerze rozmawiam ze zleceniobiorcami, ale to też przez wersję z przeglądarki. Po pracy do domu i telefon zostaje albo w aucie albo w domu trafia na półkę z kluczami. I tyle, nie jest mi do życia potrzebny. Dodatkowo, telefon jest cały czas wyciszony, więc nie słyszę powiadomień i nie słyszę jak ktoś dzwoni. Wieczorem przed snem nastawiając budzik (jakby córka nie obudziła) przeczytam powiadomienia i zerknę kto dzwonił. Telefon odkładam i kończę dzień.
Na czym polega więc wylogowane życie?
Nie jest to życie bez profili społecznościowych. mam Facebooka bo potrzebuję go do biznesu, mam Twittera bo potrzebuję go do biznesu, mam Instagrama chociaż byłem na nim ostatnio jakieś 9 miesięcy temu. Ale nie mam do tego aplikacji na telefonie bo nie korzystam z tego na komórce. Chcę coś zrobić na Facebooku – muszę uruchomić laptopa i to zrobić. Nie mogę (i nie chcę) mieć na telefonie bo pewnie zerkałbym tam z łóżka, przy stole itd. Tak to chcę coś na Facebooku sprawdzić to muszę usiąść do biurka. A że biurko kojarzy mi się z pracą to nie ciągnie mnie tam.
Ale nie oznacza to też, że mój telefon to średniowieczna skamielina bez aplikacji. Mam Whatsappa bo rozmawiam przez WA z partnerami biznesowymi i przyjaciółmi na grupach. mam emaile na telefonie te prywatne i te służbowe. Mam widgety biznesowe, mogę śledzić pracę serwerów i ruchu. Mam Youtube, aplikacje bankowe, Spotify i wiele innych. Niczego się nie pozbyłem. Nauczyłem się jednak nie korzystać z tego. Maile sprawdzam tylko jak jestem w godzinach pracy poza biurem. Do banku loguję się tylko musząc potwierdzić przelew, pozostałe rzeczy używam na komputerze. Przez Whatsapp rozmawiam głównie z przeglądarki. A telefon po godzinach pracy jest mi zbyteczny i leży na półce z kluczami. Cała dobę jest wyciszony.
To co mam to czas dla córki. Gdy się bawimy to nie zerkam na telefon. Gdy jesteśmy na spacerze to nie sprawdzam telefonu. Jestem dla niej w 100% i nie ma nic ważniejszego od niej. Nie przegapię ani minuty jej dzieciństwa przez to, że wpatruję się w ekran. A zauważcie, że zazwyczaj jest to nawet parę godzin na dobę. Nie żal wam tego czasu?
Zostaw komentarz